UPAMIĘTNIENIE OFIAR 1945
BROSZURA INFORMACYJNA NA TEMAT WYDARZEŃ
W OLSZTYNIE I OKOLICACH W STYCZNIU 1945 ROKU.
12 stycznia 1945 roku ruszyła wielka ofensywa Armii Czerwonej znad Wisły. Już 17
stycznia zostały zdobyte ruiny Warszawy a oddziały czerwonoarmistów nacierały szybko
w kierunku Gdańska i Królewca. Oddziały niemieckie wycofywały się.
21 stycznia, wieczorem, pierwsze oddziały Armii Czerwonej wkroczyły do Olsztyna od razu
rozpoczynając od morderstw, gwałtów i rabunków na ludności cywilnej. Największą zbrodnią
wojenną (w Prusach Wschodnich) był mord ludności cywilnej i rannych żołnierzy
na olsztyńskim Kortowie. Zamordowano wówczas około 600 osób przebywających na
terenie Prowincjonalnego Zakładu Leczniczo-Opiekuńczego dla Obłąkanych. Nie inaczej
wyglądała sytuacja w dzisiejszym Szpitalu Miejskim, gdzie ofiarami zostały siostry zakonne,
opiekujące się chorymi.
Podobnie działo się na terenie naszej parafii (wówczas, oprócz Gutkowa i Łupstycha należały
do niej dzisiejsze osiedla Likusy i Redykajny).
Najwcześniej oddziały Armii Czerwonej weszły do wsi: Likusy i Łupstych.
Najważniejsze wydarzenia, które miały miejsce na terenie parafii:
- LIKUSY- losy rodziny Franciszka i Moniki Pompeckich:
„21 stycznia 1945 roku Rosjanie weszli do Olsztyna. Palili miasto, łuna złowrogo
czerwieniała nad horyzontem. Wtedy dopiero kazano Warmiakom opuszczać domy. Mieliśmy
uciekać przed „Ruskimi”. Wuj załadował na wozy dobytek i ruszył w kierunku Spręcowa. Nie
ujechał zbyt daleko. Już tam też byli Rosjanie. Wuj Franciszek zawrócił. Gdy dotarli do Likus,
Franciszka zabrali Rosjanie, gdyż już byli na jego podwórku. Miał pracować przy kolei.
Zastrzelili go pijani rosyjscy żołnierze. Szli drogą i strzelali na oślep. Jedna z kul trafiła
Franciszka. Przez trzy miesiące leżał niedaleko torów kolejowych, aż pochowały go
prawdopodobnie zakonnice. Trudno było go rozpoznać, bo leżał twarzą do ziemi. Jeszcze
gorszy los spotkał jego żonę- ciocię Monikę. W 1945 roku była w ciąży. Rosyjscy żołnierze nie
zważali na nic, i mimo widocznej ciąży ją zgwałcili. Działo się to nie tylko na oczach naszej
babci, ale widziały to także jej małe dzieci. Do naszego domu przybiegła pracująca u
wujostwa dziewczyna. Powiedziała, co się stało. Gdy tam poszliśmy, ciocia leżała cała
zakrwawiona. Babcia spoczywała martwa w łóżku obok. Wiatr wył w całym domu, gdyż w
żadnym oknie nie ocalała ani jedna szybka. Ciocia umierała bardzo świadomie, ale wówczas
nie było dla niej ratunku. Prosiła nas, byśmy pozdrowili jej męża. Wierzyła, że wróci.
Dziewczynki jeszcze niewiele rozumiały, ale Bruno stał przy łóżku matki i tak strasznie płakał.
Pochowaliśmy ją w ogródku wraz z babcią i innymi.” - ŁUPSTYCH- pierwsi zamordowani parafianie.
Pierwsze ofiary, zamordowane na terenie naszej parafii to mieszkańcy Łupstycha,
zamordowani 23 stycznia, w godzinach 10.00- 11.00. Znamy z imienia i nazwiska sześciu
mężczyzn, którzy zostali wówczas zabici.
Byli to: Stefan Borkowski, Józef Cienia, Pan Nagel (z Olsztyna), Jan Orłowski (z Dajtek), Artur
Skrzyński i Alojzy Masłowski.
Według wspomnień pani Heleny Jaszkiewicz Rosjanie nie rozstrzelali wówczas 2 mężczyzn.
Jak się oni nazywali? Byli to panowie: Palmowski i Kłopotowski. Czemu ich akurat ocalono?
Najprawdopodobniej był to przypadek. Zostali wytypowani przez czerwonoarmistów do
grzebania zabitych. Obecni mieszkańcy Łupstycha twierdzą, że tego dnia zamordowanych
zostało 10 mężczyzn. Skąd wzięło się kolejnych czterech? Okazało się, że byli to żołnierze
armii niemieckiej tzw. maruderzy.
Zbrodni dokonano na terenie miejscowej żwirowni w tzw. Małym Łupstychu.
- GUTKOWO- największa zbrodnia na mieszkańcach parafii.
Do największej zbrodni doszło w dniu 24 stycznia 1945 roku w domu Vitalisa i Marii
Petrikowskich. W tym dniu, żołnierze Armii Czerwonej zastrzelili w piwnicy 5 osób. Byli to
gospodarze domu: Vitalis i Maria Petrikowscy, Anna Gappa oraz małżeństwo Emilia i Jakub
Lorkowscy. W podziemiu tym utworzono lokalną „kostnicę”, zaczęto tam znosić zwłoki,
ponieważ nie było gdzie przechowywać ciał innych zastrzelonych, a miejsce to było suche
i zimne. Finalnie, wg wspomnień świadków, zostało tam złożonych 13 zamordowanych
gutkowian. - REDYKAJNY- historia sióstr Sabełek.
Starsza z nich miała na imię Elżbieta. Urodziła się 4 marca 1923 roku w Gutkowie. Rodzicami byli Jan
Sabełek i matka Joanna z d. Szabrum. Ela była panną, wyznania rzymsko- katolickiego, mieszkającą w
Gutkowie. Według naocznego świadka, Jadwigi Genis z Olsztyna, Elżbieta zmarła na płuca w wieku 22
lat około 1 lipca 1945 roku, w górach Ural, nad rzeką Czesowaja, 200 km na wschód od miasta
Molotow. Jej rodzona siostra- Jadwiga, urodziła się 30 sierpnia 1925 roku w Gutkowie. Zmarła w
wieku 20 lat, około 25 sierpnia 1945 roku na dyfterię w tym samym miejscu co Elżbieta.
Siostry Sabełek zmarły wkrótce po zabraniu ich z rodzinnego domu. Na terenie dzisiejszego
Tatarstanu, ponad 2400 km od Gutkowa.
Czy rodzice dowiedzieli się jaki los spotkał ich córki? Tak, z wpisu do księgi zmarłych, jakiego dokonał
ks. Krebs na podstawie listu, który otrzymał w dniu 4 kwietnia 1948 roku od wspomnianej już
wcześniej Jadwigi Genis. W 1948 roku przebywała ona w mieście Finsterwalde (wschodnie Niemcy)
niedaleko granicy z Polską. Udało się jej wyjechać z „nieludzkiej ziemi” i uważała za stosowne
poinformowanie o tym czego była naocznym świadkiem.
Ks. Jan Sabełek zmarł w styczniu 1965 roku- w dwudziestą rocznicę wkroczenia żołnierzy Armii
Czerwonej do Gutkowa i zostanie zapamiętany, jako największy kronikarz wydarzeń 1945 roku,
ponieważ bardzo skrupulatnie prowadził księgi parafialne i uzupełniał je o informacje, które dziś są
cennym źródłem informacji o ludziach z tamtych wydarzeń.